Ledwo zdążyłam odwrócić głowę przez ramię, aby spojrzeć, czy nie upaćkałam sobie płaszcza od marcowych kałuż, a miesiąc dobiegł końca. I choć łaskawy był pół-na-pół, zdążyłam w lepszych chwilach mieć w ręku aparat i zatrzymać w obiektywie to, co przegryzłam…
 |
Pierwsze promienie wiosennego słońca zachęciły, by pomuskać morski piasek. W kieszeni miałam przy sobie obłędne cantucci (klik) |
 |
Zdążyłam też popluskać śnieżnoblade stopy w Bałtyku! |
 |
Ta doskonała brioche tylko udowodniła mi, że nie ma rzeczy niemożliwych – klik po przepis |
 |
Moje śniadaniowe marcowe menu składało się głównie z jaglanki. Śmiało stwierdzam, że jestem od niej uzależniona. |
 |
Uzależniona od kaszy jaglanej do tego stopnia, że piekę z niej ciasteczka – klik. Zając spod rąk cudownej Cioci Eli. Lubię na niego patrzeć i odliczać do swoich ulubionych Świąt. |
 |
Marzec był też wspomnieniem kuchni wietnamskiej, którą poznałam, gdy jeszcze nawet nie potrafiłam wymienić składników kruchego ciasta. Klik po przepis na ultralekkie sajgonki |
 |
Kruche ciasto z kajmakiem i cukrowymi jajeczkami to wielkanocny smak, którego nie mogę pominąć. Uwielbiam je przegryzać! |
Do zobaczenia w kwietniu!
Do zobaczenia ! Kwiecień już jutro 😉
Mniam! Wygląda pysznie! Sajgonki za mną teraz chodzą 🙂
Zapraszam do siebie: fochzprzytupem.blogspot.com 🙂
Piękne zdjęcia <3
zjadlbym
FJ
Bardzo ładne zestawienie, mi też marzec jakoś szybko przebiegł, ale niech już będzie ładny wiosenny kwiecień, bo na razie to mało wiosennie jest.
Agnieszka, piszesz-masz 🙂 w Trójmieście od dziś piękne słońce!